sobota, 10 maja 2008

ukryta słodycz cierpkości

oddając się rozkszom podniebienia, czyli podniebiańskim ;)
złożonym z
bananów (seria kiedyś w końcu trzeba je zjeść ażeby nie wyrzucić bo szkoda - a nomen omen samych bananów nie lubię, gdyż są przebardzo mdłe jak na jedzenie)
przetworu z truskawek (przesłodzonego i z tej samej serii co banany)
i owego umiłowanego cynamonu, którego dodanie dało nieoczekiwanie cudny efekt a wraz ze zwiekszajacą ilością tej przyprawy w mojej misce efekt stawał się coraz bardziej cudowny...
...ja niewdzieczna szukając wytchnienia w cynamonie
myślami zdradzam go z drugim towarzyszem, którego obecność na kuchennej półce daje mi równie wiele przyjemności co poczucia bezpieczeństwa nawet jeśli/a zwłaszcza gdy spoczywają sobie w zawekowanym słoiku...


WIŚNIE to mój drugi obsesyjny środek stosowania magii czasowstrzymywania
i tak jak cynamon uważam je za specjał pasujący absolutnie do wszystkiego
wręcz rozkosz cierpkości może być dopiero odczuwana poprzez skontrastowanie z innymi smakami
czym jest cierpkość??
gdzieś kiedyś (czyt.niedawno w internecie;) przeczytałam, że cierpki smak "wysusza, goi rany,poprawia kolor skóry", że cierpokość daje spokój i lekkość...jest dobra na serce...
może kiedyś wygoi jakąś ranę... może coś wysuszy, może nawet morze łez, może ulży i uspokoi...
może...
może jak zjem wszystkie wiśnie... .




[zatrzymywacz czasu kolejny: herbatniki (na spód), utrzeć biały ser i 100g cukru pudru, dodać ubite 125g śmietany (kremówki), wymieszać i ułożyć na spodzie, wstawić do lodówki; do garnka przełożyć ze słoika (ok.680g) wiśnie ("w sosie własnym") i zagotować, w niewielkiej ilości zimnej wody rozprowadzić 4 łyżki mąki ziemniaczanej i dodać je do wiśni, mieszając gotować aż masa zgęstnieje, wtedy zdjąć z ognia i pozostawić do ostygnięcia, po ostygnięciu wyłożyć na ser i ponownie schłodzić]

Brak komentarzy: